Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Cookies    Dowiedz się więcej    Cyberbezpieczeństwo OK
Forum wielotematyczne LUKEDIRT Strona Główna
 Strona Główna  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Statystyki  Rejestracja  Zaloguj  Album

Poprzedni temat :: Następny temat
Nawałnica-horror - 24 czerwca 2021 r.
Autor Wiadomość
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan ostrych zim



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 104 razy
Wiek: 24
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 11607
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 24 Czerwiec 2021, 21:33   Nawałnica-horror - 24 czerwca 2021 r.

Burze to piękne zjawiska. Swoim majestatem, siłą i potęgą przyciągają uwagę i niejednokrotnie zachwycają. To co groźne, wydaje się jeszcze bardziej kuszące, pokazując piękno natury od bezkompromisowej strony.
W tym roku tego jednak nie było. Sezon burzowy rozpoczynał się tak słabo, jak nigdy od przynajmniej 1965 roku. Poza pięcioma minutami grzmotów 25 maja oraz idącą bokiem burzą z 5 czerwca, nie działo się nic. Zimna wiosna, a następnie dramatycznie suchy czerwiec nie dopuszczały burz do Nowego Sącza, nawet kiedy w innych regionach sporo się działo.
Chciałem burzy i deszczu. Zwłaszcza teraz, w tak gorącym dniu.

Dzień 24 czerwca rozpocząłem wcześnie, już o 5:30. Dziś czekał mnie bowiem najtrudniejszy w tym roku egzamin. Jeden z trzech tegorocznych "obligów" wymagających wkucia całego podręcznika-cegły, a do tego szeregu skryptów i innych materiałów. Bardzo się bałem. W ostatnich dniach nawet na forum pisałem mało co, prawie tylko wieczorami, żeby trochę oderwać myśli.
Wstałem rano po słabo przespanej nocy, aby jeszcze przypomnieć sobie najpotrzebniejsze rzeczy, powalczyć o jak najlepsze przygotowanie do końca. Trudno mi było jednak skupić się na tym zadaniu, widząc co dzieje się w centralnej Polsce. Najpierw przez krótką chwilę pooglądałem sobie obrazy z Łodzi, a potem - gdy uznałem już, że jestem gotowy - przerzuciłem się na Plac Defilad. Pomyślałem o robieniu zrzutów ekranu, aby później dodać je do wątku Kmroza, który na pewno utworzy.
O 10:00 ze ściśniętym żołądkiem przystąpiłem do egzaminu. Argumentacja, wiele pytań i na wszystkie trzeba odpowiadać z obszernym uzasadnieniem, bez czasu na zastanowienie. Choć było ciężko, udało się ukończyć zmagania z sukcesem. Najgorsze za mną - jeszcze jeden i wakacje, na których bardzo mi zależy. Byłem bardzo szczęśliwy - na tyle, że nawet wzrost temperatury za oknem mnie nie drażnił. Usiadłem przed komputerem żeby się trochę odprężyć, później jeszcze na chwilę się położyłem i wyszedłem na balkon. Była godzina 14:17.



Tam uderzył mnie ogromny żar - taki, który wywołał we mnie skojarzenia wręcz z 1 lipca 2019. Później nie było okazji, w 2020 roku o takich upałach można było zapomnieć.
Powietrze stało i było bardzo duszno, a ja marzyłem o nadejściu burzy. Wczoraj Kmroz pozwolił mi na użycie tekstu jego miniaturki pt. "Sezon burzowy 2021 nie istnieje" jeśli znowu nie przejdzie.

Tymczasem zaczęła tworzyć się burza, taka oto konwekcja. Szczerze to już wtedy myślałem, że mnie ominie - burze tworzące się w tamtym miejscu najczęściej idą nad Jezioro Rożnowskie i dalej Tarnów. Wyszedłem na pole mijając się z również szczęśliwym Tatą, który właśnie wracał z pracy.



Przeszedłem się do swojej ulicy, skąd mam lepszy widok na tamten obszar. Zaczęło słabo grzmieć, ale nie widziałem błyskawic. Bardziej zainteresował mnie kwitnący jaśminowiec i fakt zakrycia żółtej gwiazdki przez kowadło chmury burzowej.




A na horyzoncie nic ciekawego jeszcze się nie działo. Tylko gorąc.




Na forum wstawiłem link ze zdjęciem tworzącej się burzy widzianej z Krakowa: https://www.facebook.com/...79054695798291/
Bardziej podobało mi się ujęcie z takiej perspektywy niż to, co widziałem naocznie.
No i piękna róża. Wracając do domu nie mogłem powstrzymać się przed zrobieniem jej zdjęcia.



Od tego czasu 50 minut zeszło mi na niczym. Myślałem że burza przejdzie bokiem i na chwilę się położyłem, popisałem z innymi i nawet zastanawiałem się, czy nie uciąć sobie drzemki. Co jakiś czas grzmiało, ale nie widziałem rozwoju sytuacji. O 15:40 zobaczyłem, że rodzice wyszli podwiązać hortensję, więc poszedłem im pomóc. Zauważyłem, że burza przesuwająca się na północny-wschód zaczyna wyglądać groźnie. Prędko podszedłem do punktu obserwacyjnego przy ulicy.



Po chwili niebo przeszyło siarczyste wyładowanie doziemne. Włączyłem nagrywanie, aby coś uwiecznić, ale jednak niemal wszystko poszło już na północ, za drzewami. Nie mogłem tego zobaczyć, a jedyny piorun, który mi się przytrafił, jakoś nie uwiecznił się na nagraniu, prześwietliło mi kadr.



Ta jaśniejsza chmura odróżniająca się na tle nieba wywołała we mnie skojarzenia z gradową chmurą 15 sierpnia 2011 roku. Wiedziałem, że w tamtych okolicach całość może wyglądać nieciekawie i burza prawdopodobnie okaże się niebagatelną nawałnicą; aż cieszyłem się, że mnie to nie dosięgnie.

O 15:50 zaczęło padać. Zrobiłem to ostatnie zdjęcie groźnie wyglądających chmur i pośpieszyłem do domu, mijając orzech, nadwyrężoną przez bobry kalinę i szykujące się do kwitnięcia juki.



O 16:10 chmury zaczynały jaśnieć. Tamta ciężka chmura już zdążyła się odsunąć, a mnie pozostał tylko słaby deszcz i czekanie na to, co może jeszcze przyjść. Wtedy zobaczyłem pierwsze informacje o gradobiciu.



Zszedłem na dół, dzwoniła Babcia. Porozmawialiśmy i pytaliśmy, czy w centrum miasta wszystko jest w porządku. Powiedziałem o tym, że w okolicy jest duży grad. Wszyscy przyjęli to z zaciekawieniem, ale bez specjalnych obaw. Kolejne 10 minut upłynęło bez obserwacji, aż dokładnie o 16:20 wyszedłem na drugie piętro i... zobaczyłem TORNADO :!:



Na tym zdjęciu widać tylko sam koniec. Kiedy spojrzałem przez okno, na jasnym tle nieba dostrzegłem ciemną, obracającą się wokół własnej osi, ciemną smugę. Wyglądało na to, że znajdowała się w pobliżu Góry Mużeń - tej, z której zdjęcia już kiedyś pokazywałem. Później okazało się, że to Koniuszowa, także dobrze znane mi miejsce. Kierunek się zgadzał.
Obserwacja trąby powietrznej trwała dosłownie pięć sekund. Kiedy wyciągnąłem aparat, trąba ulegała już dezintegracji. Po prostu rozmyła się w powietrzu, tak jak opisywali to wszyscy świadkowie.

Tymczasem zaczęło mocniej padać i grzmieć. Przez smugi opadowe widziałem jednak tylko rozbłyski, bez kształtów wyładowań. Mój przyjaciel, do którego napisałem o trąbie powietrznej, napisał mi o tym, że dowiedział się o zniszczeniach w Librantowej, że w centrum Nowego Sącza pada grad. Tutaj też się zaczynało.



Wtem zauważyłem, że wspomniany wcześniej Mużeń znika mi z oczu, zakrywa go jakby duża biała chmura. Wiedziałem, że nie uniknę opadów gradu, ale akcja nie działa się zbyt szybko. Była 16:53, zostały mi cztery minuty.



Przez drugie okno obserwowałem jak na tle jaśniejszego nieba przesuwają się smugi deszczu - silnego deszczu. Do pokoju ochoczo zaglądała aktualna królowa ogrodu - piękna, bardzo wysoka róża, która dodawała mi animuszu podczas nauki, wychylając się przez barierki balkonu, o który się oparła. Mama powiedziała, żebym zrobił jej jeszcze zdjęcie, bo to pewnie jej ostatnie chwile. Tak też uczyniłem. Jest 16:55.



Po zrobieniu tego zdjęcia wyszedłem na górę, na poddasze, aby sprawdzić gdzie teraz jest grad.
Padał mocny deszcz, aż szumiało. I wtem wiatr się wzmocnił, a ja zacząłem słyszeć jakby zrywało nam dach, jakby coś się o niego obijało.




W pierwszej chwili pomyślałem, że wyrywa nam wyłaz. Tata ostatnio był na dachu, może go nie zamknął :?: Zaczynało niemiłosiernie huczeć, a za oknem nadal nie widziałem przyczyny - aż o 16:57 w trawie pojawiły się kule lodu.



Downburst uderzył z całą mocą. Wiatr zrywał grube gałęzie, a w trawie gradziny poczęły odbijać się jak piłki tenisowe. W domu zapanował strach, przerażenie. Upewniłem się tylko, czy rodzice są bezpieczni i wróciłem na górę. A tam już nic nie słyszałem.



Straszny wiatr miotał gradem jak pociskami. Byłem w szoku wywołanym ich rozmiarem. Nigdy nie widziałem podobnych. Nawet te kulki z 13 kwietnia 2020 były przy nich znikome.
Słyszałem tylko huk ostrzeliwania gradem całego domu, patrzyłem jak to wszystko bije w okna. Stałem przy oknie wychodzącym na północ. Kilka razy widziałem silne błyski. W pewnym momencie zastanawiałem się wręcz, czy piorun nie uderzył w mój dom, zdając sobie sprawę z tego, że nie usłyszałbym. Było masakrycznie głośno. Od przyjaciela przebywającego w centrum dowiedziałem się, że ma strzaskany samochód i będzie jeszcze gorzej. Było.
Po pięciu minutach przerażony skalą tego kataklizmu wróciłem na niższe piętro zaniepokojony losami czereśni. Bałem się o to, czy nie zobaczę jej powalonej. Stała, ale kiedy zobaczyłem co dzieje się z owocami, emocje zaczęły puszczać.



Zobaczyłem jak w okolicy łamie się drzewo. Downburst nie odpuszczał, ciągle wiatr dmuchał jak szalony, a pociski gradu latały poziomo, ładując w ściany domu jak w tarczę. Cały ogród usiany był kawałkami drzew, ale zobaczyłem jeszcze coś dziwnego. I wtedy zauważyłem, że grad rozbił nasze lampy ogrodowe.



Sprawdziłem, że inne lampy się trzymają, oby przetrwały. Zacząłem modlić się o koniec tego horroru. Wielki grad trwał od sześciu minut, które wydawały mi się wiecznością. Pomyślałem o Sabie - gdyby nie zdążyła dojść na czas do budy lub do domu, ten grad chyba by ją zabił. Latał pod różnym kątem. Dopiero gdy od wspomnianego przyjaciela dowiedziałem się, że w mieście jest po wszystkim, uspokoiłem się.
O 17:07 grad ustąpił, ale pozostał jeszcze słabnący deszcz. Spoglądałem na ten obraz nędzy i rozpaczy, na niedojrzałe owoce leżące wśród lodu, zmarnowane.




O 17:14 deszcz uspokoił się na tyle, że wyszedłem na zewnątrz. Wysoka trawa na polu obok została jakby skoszona. Słychać było tylko alarmy pobitych samochodów.



I lampa też.



Pachniało Wigilią w połowie drogi między 24 weźdajbieli 2020 i 24 grudnia 2020. Wszędzie rozrzucone kawałki daglezji i świerków - nawet tam, gdzie nie miało prawa ich być. Wiele metrów dalej.



Z "imprezowych" apartamentowców wyszli sąsiedzi i zaczęli żywo komentować odniesione przez nich straty. Tam nie ma garaży, samochody stały pod gołym niebem. Potem jeden z nich do nas przyszedł i opowiedział, co tam się działo - wszystkie mają wgniecenia, niektóre wybite szyby, a któryś stracił nawet lusterko.



Poszliśmy oglądać straty. Mama zauważyła zniszczony ganek - ściany zostały przebite niemal na wylot. Fakt, ganki były zrobione z dość dziadowskich materiałów i nie wyglądały zbyt okazale, no ale szkoda. Razem dostrzegliśmy uszkodzoną elewację, która wyglądała jakby ktoś do niej strzelał. Jedyne okno wychodzące na tamtą stronę przetrwało, bowiem daglezje osłoniły je przed niektórymi trafieniami. Grube parapety z blachy "jedynki" nie wyszły już jednak bez szwanku, i to nie tylko tam.
Mama poszła do grządki i tam przeżyła małe załamanie. Po dyniach, cukiniach i ogórkach nie ma śladu, a tak cieszyliśmy się na te warzywka - w tym roku rosły tak ładnie jak rzadko kiedy :(
Transformator po drugiej stronie ulicy intensywnie iskrzył, jakby za chwilę miał się zapalić. Tata zadzwonił na Pogotowie Energetyczne, ale nikt nie odpowiadał.



Wobec tego po raz pierwszy w życiu zadzwoniłem pod 112. Operator zgłosił się już po chwili, ale po usłyszeniu opisu sytuacji, polecił mi, abym próbował jeszcze dzwonić do energetyków. Powiedział jednak, że wyśle tu zastęp Straży Pożarnej. Ale to trochę zajęło, strażacy mieli więcej pracy nawet niż w tych dniach często podpisywanych tu zniesmaczonymi emotikonami.

Na mojej ulicy wracał już normalny ruch. Była 17:25, jeszcze chwilę temu płynęła tędy rzeka, która naniosła mnóstwo kawałków drzew - głównie dębów z "górki". Kierowcy ciągnęli te gałęzie za swoimi autami na dół.



Sam dębowy lasek dość wyraźnie się przerzedził. Obok niego po chwili powstał mały korek, bowiem droga w tamtym miejscu ledwie dała się przejechać.



Zobaczyłem, że u mojego wujka podziurawiło rynny. Takich szkód było wiele i sporo ludzi wyszło na ulicę. Przeszedłem się na drugą stronę apartamentowców, aby zobaczyć w jakim stanie są ich elewacje - także słabym.
Tymczasem znowu zaczynało grzmieć i na północy pojawiły się kolejne pioruny. Wróciłem na chwilę do domu, aby się napić. Wtedy zauważyłem, że jedzie do nas sąsiad budujący koło nas dom. Chciał zobaczyć, czy grad nie poniszczył mu paneli fotowoltaiczny.
Poszliśmy na pole by to sprawdzić, ale miał szczęście - grad padał od drugiej strony i pod takim kątem, że chyba nawet nie drasnął jego paneli. Trochę pogadaliśmy i ponarzekaliśmy.
Tymczasem na północy znów zrobiło się bardzo ciemno.



Pojawiło się mnóstwo spektakularnych wyładowań, ale już nie miałem ochoty nagrywać. Wiem, że bez takich zdjęć moja relacja może wydawać się niepełna, ale wtedy chciałem już, by całość burzy zniknęła, a zamiast zdjęć, móc w czymś pomóc.
Podszedłem tylko jeszcze raz w pobliże transformatora, bo w końcu, po godzinie przyjechało Pogotowie. O godzinie 18:27 w tamtą stronę było jeszcze bardzo ciemno.



Na szczęście nawałnica już prędko się rozeszła. Po 19:00 zostały z niej tylko mammatusy.



Minęła największa nawałnica w moim życiu, większa nawet od Królowej. Może ona była bardziej spektakularna wizualnie, podobnie jak 11 maja 2009. Ale wtedy nie było gradu. Teraz ten potężny downburst i gradobicie wygrały cały ranking. Nie wiem kiedy uda się to pokonać, oby jak najpóźniej. Wolę nawet nie myśleć, co musiałoby się stać. Za nic nie przypuszczałbym, że to stanie się właśnie w 2021 roku i czerwcu, który do tej pory tak bardzo szczędził podobnych zjawisk.
To było straszne. Zniszczeniu uległo wiele roślin, większość czereśni, wszystkie borówki, hortensja, większość juk, mała magnolia (prawdopodobnie, grad ściał jej kawałek), częściowo rododendrony, kilka gałęzi sosen i daglezji, wiele drzew w okolicy. Ale jest dobry akcent. Moja ulubiona róża przetrwała. Tak dzielnie :!:




Gradziny chyba jeszcze nadal leżą w polu. Zabrałem jedną do zamrażalki, dla potomnych ;) Przed nami dużo sprzątania. Nikomu nie życzę tak strasznej burzy, lepiej doświadczajmy tych zjawisk od innej strony. Ale nadal lubię burze i nie obrażam się na nie :) Pasja to coś, co jest, a nie bywa. A życie trwa nadal :!: :) Tańcz ze mną moje życie, orkiestra jeszcze gra, dopóki światło pali się, dopóki w sercu żar. Tańcz ze mną moje życie, aż do białego dnia - na pamięć znam te kilka nut, zatańczmy jeszcze raz :)

A kiedy widzę zapowiedzi kolejnych upałów, wręcz oczekuję kolejnych burz i ochłodzenia. Byle nie takich ;)

Nigdy nie zapomnę tego dnia...
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Drogi Jacobie, wróć do nas :!:
 
     
kmroz 
Junior Admin
fan wiosny i jesieni



Hobby: Wszystko!
Pomógł: 126 razy
Wiek: 26
Dołączył: 02 Sie 2018
Posty: 35056
Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 24 Czerwiec 2021, 21:46   

To z pewnością musiało być straszliwie przeżycie. Jakiś czas temu na pewnej grupie pogodowej mówiłem, że w życiu nie widziałem na żywo prawdziwego gradu, ale akurat tego nie mam ochoty zmieniać. No i szczerze, po tym co tu zobaczyłem, tylko utwierdzam się w tym przekonaniu.

Dzisiejszy dzień okazał się tragiczny dla wielu mieszkańców środkowej Europy... nie tylko Polski...

https://www.facebook.com/...71253209873286/
_________________
Kiedyś lewica walczyła o to, by robotnik mógł zjeść kotleta. Dziś lewica walczy o to, by robotnik NIE mógł zjeść kotleta.
 
     
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan ostrych zim



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 104 razy
Wiek: 24
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 11607
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 24 Czerwiec 2021, 22:24   

Zniszczenia w Czechach są straszne, duże budynki zostały praktycznie poskładane przez siłę wiatru, tak jakby uniosły się w powietrze. Przypomina mi to Sieroniowice i Balcarzowice 15 sierpnia 2008 roku. Doszliśmy już w domu do stwierdzenia, że i tak mamy szczęście. Elewacja wygląda paskudnie, ale od tej strony i tak zasłaniają ją drzewa i nikt jej nie widzi, a za rok planujemy remont. Ganek i tak dużo wytrzymał. Jak byłem mały, to wyobrażałem sobie, że ganek jest bramką i po indywidualnych akcjach pakowałem tam piłkę. Mama nieraz mnie ochrzaniła, że jak będę tak tłukł, to w końcu te ściany pękną :mrgreen: No a przede wszystkim - mamy dach nad głową, mamy gdzie spędzić noc, mamy w co się ubrać. Do reszty albo się przyzwyczaimy albo ją naprawimy. Nie tylko my mamy ten problem. Szkoda tylko grządki i roboty mojej Mamy, która naprawdę włożyła w to dużo pracy. Nawet mówiłem - Mamusiu, po co Ci to, tylko się męczysz. Ale po prostu to lubiła. Już zapowiada reaktywację.
A w tej chwili świeci piękny, pełny Księżyc. Tworzy atmosferę tak sielankową, jakby nic się nie stało.
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Drogi Jacobie, wróć do nas :!:
 
     
jorguś 
Poziom najwyższy
antymarcowiec


Hobby: Meteorologia
Pomógł: 137 razy
Wiek: 25
Dołączył: 10 Gru 2019
Posty: 7246
Miejsce zamieszkania: Katowice
Wysłany: 25 Czerwiec 2021, 15:43   

Przerażająca relacja, ten grad wygląda na prawdę imponująco, choć nie wiem czy to odpowiednie słowo. U mnie to wszystko na szczęście obeszło się bardzo łagodnie. Owszem, była całonocna, bardzo widowiskowa burza, ale o wiekszych stratach nie słyszałem. Grad, który u mnie też chwilkę padał był raczej małych rozmiarów i wyglądał jak krupa śnieżna, która często towarzyszyła nam w tegorocznym śmietniu. Deszcz padał, ale nie nawalny, nawet momentami w nocy nie śpiąc bylem niezadowolony, że ciągle grzmi, a pada tak mało, ale uzbierało sie blisko 14 mm, to już niezła zapomoga po tej ponad tygodniowej totalnej pustyni.
_________________
Niezasłużona wiosna niech nie odpuszcza
 
     
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan ostrych zim



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 104 razy
Wiek: 24
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 11607
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 25 Czerwiec 2021, 21:32   

Powoli przechodzimy do porządku dziennego. Dziś długo mnie nie było, bo trzeba było sporo posprzątać. Już zebraliśmy chyba 9 worków liści i innych pozostałości, a nadal sporo zostało, zwłaszcza gałązek z sosen. Dzisiaj po okolicy rozjeździli się ubezpieczyciele, innych też zdrowo stłukło. W mieście jest wiele drzew wyrwanych z korzeniami. Ale wracamy do normalności, to stanie się na pewno wcześniej niż w Librantowej. Znam tę miejscowość dobrze, ostatnio byłem tam w lipcu ubiegłego roku. Jeśli wszystko dobrze pójdzie i w przyszłym tygodniu uwolnię się już od egzaminów, to pojadę tam na początek i na koniec wakacji, aby porównać tamtejsze krajobrazy i zobaczyć jak będą postępować prace.
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Drogi Jacobie, wróć do nas :!:
 
     
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan ostrych zim



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 104 razy
Wiek: 24
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 11607
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 24 Grudzień 2021, 15:55   

To było pół roku temu :!: Nie do wiary jak ten czas leci. Po gradobiciu pachniało Świętami, bowiem niósł się zapach strąconych iglastych gałązek, a teraz Wigilia jest naprawdę. Choć nie wszystko poszło tak jak chciałem, prawdopodobnie o godzinie 17:00, gdy zasiądę do wigilijnej wieczerzy, będzie bardziej biało niż sześć miesięcy wcześniej ;) To była dramatyczna nawałnica. Ale po pół roku jest już zdecydowanie bardziej sympatycznym tematem do rozmów niż wtedy.
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Drogi Jacobie, wróć do nas :!:
 
     
Bartek617 
Poziom najwyższy
Zimowy łowca burz :)


Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 20 razy
Wiek: 25
Dołączył: 02 Sty 2020
Posty: 13554
Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 24 Grudzień 2021, 16:18   

Chociaż nie przepadam za burzami i traktuję je jako naturalne produkty zbieżności dwóch różnorodnych mas powietrza (głównie chłodne powietrze powinno wypierać cieplejsze, a nie na odwrót) ;-) , to uważam, że takie skrajne przypadki warto przeżyć. ;-) Tornado mi się nie marzy Broń Boże :-( , ale jakieś niewielkie, "kontrolowane" (nie wyrządzające większych szkód) opady gradu mogłyby się od czasu do czasu podczas wakacji pojawiać. ;-) Warto mieć tą świadomość, że ziemia nie tylko wygląda pięknie w białej szacie na wskutek opadów śniegu. ;-) Jesienią i wiosną zdarza się szron lub szadź (osad atmosferyczny), a latem już raczej nie, ale za to jak mamy szukać białych krajobrazów, to chyba tylko możemy liczyć na gradobicia- a taki widok choć niebezpieczny dla zdrowia i życia (zwłaszcza jak się jest "na linii ognia"- czyli na zewnątrz w trakcie przebiegu tegoż zjawiska) także ma niewątpliwie swój urok. ;-) Nawet sobie trochę przypominam, jak u mnie przebiegał sezon burzowy w 2008 r.- dni burzowych było niewiele, ale duży udział stanowiły mocniejsze przypadki: ten z końca czerwca przyniósł widowiskowe gradobicie (ziemia na krótko zrobiła się biała, jakby spadł śnieg, mimo że było dobre 20 C więcej). ;-) Za takim widokiem to ja zatęskniłem: tylko oczywiście najlepiej jak on ma miejsce na "otwartym polu", z dala od skupisk domowych ogródków, innych budynków czy samochodów. ;-)
_________________
Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów. :(

Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam. :(

Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć. ;)

Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego. ;)
 
     
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan ostrych zim



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 104 razy
Wiek: 24
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 11607
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 24 Czerwiec 2022, 22:09   

Dziś o 16:20 upłynął rok od trąby powietrznej w moim regionie, a o 17:00 - od potężnego gradobicia, jakie się nade mną przetoczyło. Dziś pogoda była zupełnie inna i nic nie przypominało tej atmosfery grozy, która wypełniła popołudnie 24 czerwca 2021 roku, gdy byłem świadkiem największej i najbardziej niszczącej nawałnicy spośród wszystkich, które przeżyłem. Więcej zdjęć porównawczych (wtedy i dokładnie rok później) nie mam, bowiem ogród jest jeszcze nie do końca uporządkowany - kończymy prace remontowe na zewnątrz, których nie byłoby właśnie gdyby nie ta nawałnica. Ze wszystkiego da się wyciągnąć coś dobrego :)






[img]
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Drogi Jacobie, wróć do nas :!:
 
     
kmroz 
Junior Admin
fan wiosny i jesieni



Hobby: Wszystko!
Pomógł: 126 razy
Wiek: 26
Dołączył: 02 Sie 2018
Posty: 35056
Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 24 Czerwiec 2022, 22:33   

Zawsze jak myślę o tym Twoim 24.06.2021, to mam mieszane uczucia. To był chyba jedyny przypadek, kiedy doświadczyłeś realnych szkód z burzy. Ja czegoś takiego u siebie nie doświadczyłem nigdy.
_________________
Kiedyś lewica walczyła o to, by robotnik mógł zjeść kotleta. Dziś lewica walczy o to, by robotnik NIE mógł zjeść kotleta.
 
     
Bartek617 
Poziom najwyższy
Zimowy łowca burz :)


Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 20 razy
Wiek: 25
Dołączył: 02 Sty 2020
Posty: 13554
Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 24 Czerwiec 2022, 22:41   

Taka bywa pokrętna, ale zarazem prawdziwa natura burzy- potrafi zniszczyć wszystko, co spotka na swojej drodze. ;-) Z każdym dniem jej pojawienia się w okolicach liczę się z (możliwą) stratą chociażby jednego drzewka. ;-) Jak się później okazuje, że "nic nie zleciało", to jestem miło zaskoczony. ;-)
_________________
Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów. :(

Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam. :(

Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć. ;)

Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego. ;)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Akagahara style created by Naddar modified v0.8 by warna
Copyright © 2018-2024 Forum LUKEDIRT
Wszelkie prawa zastrzeżone
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 10